Główny Sztuka Mały „Don Giovanni” Lincoln Center jest dokładnie tym, czego chciałby Mozart

Mały „Don Giovanni” Lincoln Center jest dokładnie tym, czego chciałby Mozart

Jaki Film Można Zobaczyć?
 
Minimalistyczny, ale przerażający finał „Don Giovanniego”Ryszard Termine



W produkcji operowej toczącą się dziś kontrowersją jest pytanie o intencje twórcy, czyli o to, jak kompozytor mógł oczekiwać, że jego dzieło będzie wyglądało i brzmiało na scenie.

Na przykład, jaki rodzaj głosu miał na myśli Bizet w tytułowej roli Carmen , sopran czy mezzosopran? Ile improwizacji na podstawie zapisanych notatek Bellini spodziewał się w swoim? Reguła ? I czy Wagner rozpoznałby jego? Parsifal pod wiaduktem autostrady w postapokaliptycznej Ameryce?

Fakt, że te debaty opierają się w dużej mierze na domysłach, nie zniechęca antagonistów. W rzeczywistości istnieje nawet grupa na Facebooku, która sprzeciwia się tak zwanym współczesnym produkcjom operowym i oczywiście inna grupa jest za. Jeden temat jednak nie jest tak często poruszany: rzeczywista wielkość teatru, w którym wystawiana jest opera.

Na przykład Metropolitan Opera, z około 3800 miejscami, jest znacznie większą przestrzenią, niż wyobrażaliby sobie tego najwięksi kompozytorzy operowi. A jednak Met wykonuje utwory podobne do Mozarta Don Giovanni , kameralny utwór, którego premiera odbyła się w 1787 roku w praskim Teatrze Estates o pojemności około 650 – mniej więcej tyle, co najmniejsze nowojorskie domy na Broadwayu.

Więc szansa na zobaczenie Don Giovanni w teatrze bliższym wielkościom osiedli nie tylko nadaje atmosferę autentyczności, ale, jak pokazała prezentacja opery w Mostly Mozart z zeszłego tygodnia, może być rewelacyjna. Ta inscenizacja prowadzona i wyreżyserowana przez Ivána Fischera w Rose Theatre w Jazz w Lincoln Center (pojemność 1100) osiągnęła łatwy, duży nastrój oper Mozarta, których prawie nigdy nie osiągają.

Elementem wizualnym tej produkcji była sama prostota: pustka czarnych zasłon otaczała kilka podestów scenicznych. Wewnątrz tej neutralnej przestrzeni korpus śpiewaków i tancerzy w marmurowo-białym kolorze sugerował zarówno architekturę, jak i dodatki w tle. W jednym szczególnie uroczym momencie plątanina namoczonych wieśniaczek z gracją wstała i ustawiła się w altanie, za którą mogła się schować nerwowa panna młoda Zerlina.

Oczywiście skupiono się na śpiewakach solowych, którzy w przeważającej części dawali wrażliwe, szczegółowe występy. Najlepszy ze wszystkich był Christopher Maltman, jego wyraźny liryczny baryton brzmiał zarówno rozkazująco, jak i merkuryjnie, idealnie pasujący do jego eleganckiej postawy scenicznej. Jako zgwałcona Donna Anna, sopranistka Laura Aikin może i nie miała najdoskonalszej stalowej siły, ale wykazała się precyzyjną wirtuozerią w piekielnie trudnej arii Non mi reż w drugim akcie.

Jeśli pozostali śpiewacy nie byli do końca rozgwieżdżeni, tworzyli zwarty, energiczny zespół. I chociaż gra Budapest Festival Orchestra nie była dosłownie tym, czego chciałby Mozart – XVIII-wieczny kompozytor z pewnością uniósłby brew na nowoczesne vibrato smyczków – myślę, że śmiałby się z zachwytu z nienagannego ataku i słodkiego tonu grupy.

Artykuły, Które Możesz Lubić :