Główny Strona Główna Yaliens wśród nas

Yaliens wśród nas

Jaki Film Można Zobaczyć?
 

Zapytał: „Hej, jak to było?”, powiedziała niedawno dziewczyna, wyjaśniając, że ludzie zawsze jej to robią, a ona zawsze stara się podchodzić do tego rzeczowo. Pomyślałem: „Och, wiesz, studia! To była zabawa! Bo co miałem powiedzieć?

Dla zabawy mężczyzna, który również uczęszczał do Yale, udawał, że poszedł na Harvard, arcyrywala uniwersytetu. Zapytał mnie, w jakim domu jestem, powiedziała dziewczyna, odnosząc się do warunków mieszkaniowych Harvardu. A ja powiedziałem: „Och, właściwie, Yale ma system studiów…

Ach, ciekawe… powiedział młody człowiek.

Potem, kiedy wyszedł, dziewczyna wspominała, przyszedł jego przyjaciel i powiedział: „Całkowicie się z tobą pieprzył! Był w klasie '98.

Och, Yalies: twoje poczucie absurdu; twój szczery, otwarty wyraz; twoja romantyczna niewinność! Jako że absolwenci uczelni Ivy League masowo przygotowują się do wyjazdu na Manhattan na letnie praktyki, warto zwrócić uwagę na szczególne dziwactwa Yalie — Yalien — obcego stworzenia charakteryzującego się zestawem nieuchwytnych, sprzecznych cech, które oddzielają go od wszystkich innych pazurów o władzę w tym mieście.

Trudno go jednak zbadać, ponieważ – w przeciwieństwie do Harvardów – Yaliens nie gromadzą się w ulach władzy, jak New York Times lub Sobotnia noc na żywo. Raczej rozprzestrzenili się po całym mieście: galerie, kancelarie prawne i… hej, oto jeden, Lorin Stein, nowy redaktor naczelny Przegląd Paryski .

Niedawno, przez telefon ze swojego biura, pan Stein (klasa z 1995 roku) tęsknie wspominał swoje dni biegania z tłumem poza kampusem Yale – według jego opisu, grupą niezwykle intensywnych i twórczych studentów, którzy jedli posiłki i pili z doktorantami i profesorami, którzy widywali się cały czas i razem imprezowali.

„Istnieło poczucie, że instytucja zrobiła miejsce dla dziwaków”, powiedział pan Stein. To było miejsce, w którym były bary i kawiarnie, w których można było wpadać na ludzi, na których naprawdę patrzyłeś i od których chciałeś się uczyć. Odbywało się wiele samodzielnych czytań. Moi przyjaciele byli ludźmi, którzy często kończą zajęcia, ale bardzo poważnie podchodzą do czytania. Potem wyszedł z tym: New Haven było moim pomysłem na Nowy Jork.

„COŚ TROCHĘ”

Według ostatniego drukowanego katalogu absolwentów Yale, w 2004 roku na Manhattanie mieszkało ponad 10 000 absolwentów Yale, a na Brooklynie nieco ponad 2 000. Oczywiście obejmuje to absolwentów szkół wyższych i zawodowych, oprócz tych z uczelni, ale jednak: za Robertem Weilem, redaktorem W.W. Norton, który uprzejmie przedstawił te dane, liczba filii Yale na Manhattanie i Brooklynie byłaby w przybliżeniu równa prawie 10 pełnym klasom licencjackim.

Wśród Yalien, a przynajmniej wśród nowojorczyków, panuje przekonanie, że miasto jest ich własnością. Po przybyciu pożądają go na własność, ze sfrustrowaną zazdrością spoglądają na absolwentów Columbii i Nowego Jorku. wśród nich, którzy są tu już od czterech lat.

Będą wymieniać nazwy miejsc w sposób, w jaki dzieci z Harvardu nie robią tego, narzekał jeden z studentów z Columbii. Powiedzą: „Jestem w Botanica”, nawet jeśli nie wiedzą, czy ty, ktoś, kto chodzi tutaj do szkoły, wiesz, czym jest Botanica, podczas gdy myślę, że dzieci z Harvardu powiedzą: „Jestem w barze w Soho. Nazywa się Botanica.

Nawet gdy wyrosną z tej niezręcznej fazy, Yaliens w Nowym Jorku nadal mają wyjątkowy związek ze swoim miastem. Częściowo problem polega na tym, że niektórzy z nich faktycznie postrzegają to miasto jako swoje miasto.

Nowy Jork to podwórko Yale, powiedział Richard Bradley, dziennikarz magazynu, który ukończył Yale w 1986 roku i napisał książkę o Harvardzie. To coś, co przyjmujesz za pewnik – jesteś rybą, więc pływasz w oceanie.

Kolega z klasy pana Bradleya, redaktor Slate Jacob Weisberg, był bardziej konkretny, ale nie mniej jasny. To znaczy, Williamsburg to coś w rodzaju kampusu Yale bez zajęć, prawda? powiedział. Brooklyn to miejsce, do którego należą absolwenci Yale; Waszyngton jest bardziej tam, gdzie absolwenci Harvardu należą. Harvard, choć wysyła wielu absolwentów do Nowego Jorku – cześć! ten reporter wśród nich – nie ma takich samych relacji z Nowym Jorkiem jak Yale – po części z tego prostego powodu, że jest znacznie dalej (cztery i pół godziny autobusem z Bostonu; godzina i 45 minut jadąc Metro-North od Nowe niebo).

Jak ujął to pan Bradley: Harvard Club nadal wydaje mi się placówką innego miasta – jakby był filią firmy, która ma siedzibę gdzie indziej. Yale Club czuje się bardziej… nie wiem, Yale i Nowy Jork zawsze idą razem. Oczywiście, że tak.

Yaliens w Nowym Jorku czują wobec siebie silną lojalność. Większość z nich uwielbia spędzać czas razem i woli spędzać czas z kimkolwiek innym.

JESZCZE: Krótki kurs w bluszczoologii >

W sobotę 10 kwietnia grupa świeżo upieczonych absolwentów zebrała się na imprezie w skąpo umeblowanym mieszkaniu w centrum Brooklynu. Na ścianach wisiały ironicznie plakaty TigerBeat Justina Biebera; na lodówce była notatka od sąsiadów z dołu, którzy skarżą się na puszki po piwie w korytarzu. Ludzie wchodzili i wychodzili przez okno, żeby zapalić na schodkach przeciwpożarowych, podczas gdy kilku przyjaciół, którzy się spóźnili, stało w kuchni i popijało whisky z butelki, którą kupili w sklepie monopolowym na ulicy. Strony:1 dwa 3

Artykuły, Które Możesz Lubić :