Główny Styl Życia Blogerzy za milion dolarów nadają modzie złe imię

Blogerzy za milion dolarów nadają modzie złe imię

Jaki Film Można Zobaczyć?
 

Kilka tygodni temu Women’s Wear Daily opublikował artykuł o rosnącej liczbie blogerów za milion dolarów. Tak, dobrze to przeczytałeś. Najlepsi blogerzy modowi zarabiają teraz ponad milion dolarów rocznie. To około 950 000 dolarów więcej niż nauczyciel w nowojorskiej szkole lub strażak. Moją pierwszą reakcją było niedowierzanie i oburzenie, po którym nastąpiło pełzające poczucie przygnębienia.

[ITAL] Milion dolarów?! Za publikowanie selfie w uzdolnionych ubraniach lub zachwalanie egzotycznych wycieczek i wydarzeń, za które im płacono? Innymi słowy, milion dolarów za to, że w zasadzie nic nie robię poza pojawianiem się i uśmiechaniem do kamery.

Większość blogerów w Million Dollar Club to mavency w stylu ulicznym, PYT-y, którzy mają wyczucie mody gotowe do aparatu, które chętnie wykorzystują za złotówkę – lub 40 000 dolców, jak w przypadku Chiary Ferragni z Blondynka Salad, która tyle zapłaciła za udział w otwarciu sklepu Stuarta Weitzmana w Mediolanie w zeszłym roku, według WWD. Co ciekawe, kilku najlepiej opłacanych blogerów jest ledwo znanych w branży modowej (gdzie polecane przez projektantów ukochane, takie jak Leandra Medine z Man Repeller, Bryan Gray Yambao z Bryanboy i modelka Hanneli Mustaparta rządzą grzędą).

Weźmy na przykład Rachel Parcell z trzyletniego bloga Pink Peonies z Salt Lake City http://pinkpeonies.com. Nazwa może przyciągać puste spojrzenia podczas Tygodni Mody w Nowym Jorku lub Paryżu (Rachel WHO ?). Jednak jej koncentracja na projektantach średniego szczebla, takich jak Kate Spade, Tory Burch, Topshop i Milly, odbija się echem wśród czytelników w stanach flyover i według agencji RewardStyle ma zarobić w tym roku nawet 960 000 USD na samych programach partnerskich. . (Program afiliacyjny obejmuje pisanie sponsorowanych postów lub linkowanie do produktu reklamodawcy, za co bloger dostaje pieniądze za każdym razem, gdy ktoś kliknie lub kupi.) A liczba ta nie uwzględnia partnerstwa Parcell z J. Crew i TRESemmé, które z pewnością prześle jej zarobki powyżej 1 miliona dolarów.

Teraz jestem za ludźmi ciężko pracującymi i zarabiającymi za to, co robią. Ale w przypadku tych blogerów myślę, że są nieprzyzwoicie przepłacane za robienie wielu rzeczy. Poważnie. Czterdzieści tysięcy dolarów pokazać się na otwarciu sklepu lub usiąść w pierwszym rzędzie na pokazie mody (na który już przylecieli, pokryli wszystkie koszty i umieścili w pięciogwiazdkowym hotelu przez jakiegoś projektanta z głębokimi kieszeniami)? Wszystko po to, aby mogli zrobić kilka zdjęć, którym towarzyszyć będzie pospiesznie napisany podpis – lub, w niektórych przypadkach, po prostu szczegółowa lista kredytów produktów, aby widzowie mogli sami odtworzyć wygląd za naciśnięciem jednego przycisku (ka- ching !).

I na tym polega mój główny problem z większością tych blogerów z dużymi pieniędzmi: tam nie ma. Chociaż są oni rutynowo określani jako dostawcy treści lub wpływowi, jedyną treścią, którą dostarczają, są niekończące się, słabo edytowane zdjęcia ich w strojach, za które nawet nie zapłacili – lub za które płacą im za noszenie i pisanie. A jedyny wpływ, jaki mają, to nakłanianie innych do otwierania portfeli i kupowania większej ilości rzeczy, których nie potrzebują, za pieniądze, na które nie mogą sobie pozwolić. Styl uliczny był kiedyś formą osobistej ekspresji – a blogerzy zwykli pisać o rzeczach, które naprawdę, naprawdę kochali – ale w dzisiejszych czasach bardziej chodzi o wynik finansowy. Wystarczy być świadkiem tych wszystkich modowych ludzi OTT spacerujących tam i z powrotem po Lincoln Center Plaza podczas NYFW, udając, że sprawdzają swój telefon, mając jednocześnie rozpaczliwą nadzieję, że ktoś – ktokolwiek – poprosi o zrobienie mu zdjęcia (ponieważ im więcej jesteś fotografowany, tym bardziej znany stajesz się a im bardziej jesteś znany, tym więcej pieniędzy możesz zarobić na swoim blogu). Wystarczy, że będziesz chciał wziąć Pomarańcz to nowa czerń wrzuć do torby Birkin, podpal ją i zostaw na progu Scotta Schumana i Garance Doré, pary fotografów, która była pionierem całego ruchu ulicznego w tamtych czasach.

Od dawna pracuję w wydawnictwie modowym, rozpoczynając karierę w nieistniejącym już magazynie Mademoiselle. W 2007 roku, mniej więcej w tym samym czasie, w którym zaczynała działalność The Sartorialist, założyłam bloga modowego, The Fashion Informer, chociaż zawsze byłam uczulona na koncepcję selfie — wolę relacjonować wiadomości, niż udawać, że są wiadomościami — i zawsze odrzucałem reklamy, ponieważ TFI zostało zaprojektowane jako praca z miłości i nigdy nie chciałem być zależny od wpływów z zewnątrz.

Teraz nie sugeruję, że blogerzy modowi nie powinni zarabiać na życie ze swoich blogów, jeśli tak zdecydują. Ale trochę więcej (zrób to dużo więcej) przejrzystość w zakresie: wszystkie darmowe ubrania, wycieczki i wydarzenia, które wyznają, że kochają, kochają, pomogłyby znacznie zwiększyć ich wiarygodność. W rzeczywistości samo pojęcie integralności redakcyjnej wydaje się iść drogą Dodo Bird – lub Diany Vreeland – zwłaszcza jeśli chodzi o blogerów stylowych.

Tak, magazyny modowe (drukowane lub internetowe) są oczywiście uzależnione od przychodów z reklam, aby przetrwać, ale dostarczają również treści – prawdziwe, przemyślane treści – które zostały profesjonalnie zbadane, napisane, sfotografowane, sprawdzone i wyprodukowane. I chociaż pochwalam zdolność Internetu do wyrównywania szans i demokratyzacji super-snobistycznego świata mody, wkurza mnie, że większość blogerów wydaje się dbać tylko o promocję siebie i zarabianie jak najwięcej pieniędzy tak szybko, jak to możliwe. czyniąc z nich więcej marketingowych podróbek niż prawdziwych arbitrów gustu i stylu.

Co zaskakujące, kiedy pisałem o tym na Facebooku, usłyszałem od pół tuzina znanych projektantów, których równie zniechęcił nieustanny marketing blogerów modowych. Pamiętam, jak kilka lat temu po raz pierwszy zapytałem współpracowników i przyjaciół o blogerów: kim są ci ludzie, jakie są ich referencje i dlaczego kogoś obchodzi to, co mają do powiedzenia? powiedział Libertine projektant Johnson Hartig. Nikt jeszcze nie udzielił mi satysfakcjonującej odpowiedzi.

Lauren David Peden jest byłym dyrektorem ds. kopiowania Vogue i pisarką/redaktorką, której prace ukazały się w The New York Times, Glamour, Elle, Dossier i Vogue.com UK.

Artykuły, Które Możesz Lubić :